Pierwszy dzień głódówki nazwałabym Dniem Zamykania Bram.
Drugi to Dzień Morfeusza.
DZIEŃ DRUGI - DZIEŃ MORFEUSZA
Budzę się, jak zwykle, koło piątej. Nie zawsze wstaję o takiej porze, ale zawsze się budzę. Żeby móc zdecydować: czy dziś trzeba wstać czy dziś można dłużej spać.
Mogłabym popracować nad książką, świt jest do tego dobry, ale czuję, że chcę leżeć i myśleć, albo znów zasnąć. Zdecydowanie nie mam ochoty być w pionie. Dokładnie tymi słowami myślę. Zasypiam.
Budzę się koło dziesiątej. Jest słoneczko na balkonie. Tym razem mam ochotę zebrać się jak najszybciej i siąść do komputera. Praca idzie dobrze. Aż... po kilkudziesięciu minutach jakby mi bateria siadła. Myślę wolniej: czuję się tak, jakby ktoś mnie przesadził z pierwszego rzędu, do drugiego, odgrodzonego od tego pierwszego szybą. Wszystko widzę, wiem, jakie trzeba podjąć działania, ale nie mogę tego wykonać. Uznaję, że w takiej sytuacji możliwy jest tylko sen.
Oprócz zwykłych codziennych snów, są Sny Wakacyjne. Pojawiają się, kiedy człowiek wyjedzie w góry albo nad morze albo gdziekolwiek indziej z zamiarem odpoczynku. Wtedy coś daje sygnał i otwiera się krypta Snów Wakacyjnych. Zwykle to są koszmary, odbywa się sprzątanie głowy. Trwają trzy, cztery, czasem pięć nocy i jak się skończą, człowiek ma wrażenie, że jego myśli są czyste, jak dom po wizycie Pani Beaty, która sprząta. W Dniu Morfeusza także przychodzą Sny Wakacyjne. Wyrzucam w nich wszystkie obawy, których nie chcę wyrazić na głos, ani nawet nie dopuszczam ich do świadomości. Wyskakują w snach i znikają albo przyprowadzają ze sobą rozwiązania - już na jawie.
Budzę się po póltorej godziny. Znów siadam do pracy i odtąd cały dzień tak wygląda: półtorej godziny pracy, półtorej godziny snu. To najdziwniejszy dzień z całej głodówki. Co ciekawe, te mnóstwa snu nie przeszkadzają zasnąć wieczorem i spać jak kot, do rana.
KONIEC DRUGIEGO DNIA GŁODOWKI - DNIA MORFEUSZA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz