sobota, 21 czerwca 2014

Głodówka Dzień 5


DZIEŃ PIĄTY - KAWOWY

Mam określenie na to uczucie: "nudzi mi się za jedzeniem”. W dniach głodówki robią się dziury, po tych chwilach, kiedy w "normalnym" życiu się je. Przeznacza się je na  wypad do restauracyjki albo lodówki. Wiem, że „nudzenie się za jedzeniem”, jest lekko niepoprawne gramatycznie, ale nic nie poradzę. To jest najtrafniejsze określenie pod słońcem i trudno by mi było od niego odstąpić. Zresztą jeśli znajdę inne, to i tak to będzie neologizm, bo to doświadczenie jest nietypowe.

Pierwszy symptom tego "nudzenia się" bez jedzenia, objawia się jednakowo: marzę o filiżance kawy:) Robię śliskie oczy do co drugiej kawiarni.

Pracuje mi się już standardowo dobrze. A nawet ponadstandardowo dobrze, bo bez presji. Założyłam sobie, że w te dziewięć dni będzie mi się trudniej pracowało i prawdopodobnie nić twórczego nie zrobię. Bo to czas wielkiego sprzątania w ciele i głowie i dałam sobie na to przyzwolenie (nb danie sobie takiego przyzwolenia to także niezłe wyzwanie). Dlatego każde zadanie, które wykonuję, z czystej radości jego wykonywania, bo „mi się po prostu chce” jest wykonywane jakby w czasie danym w prezencie. To tak, jakby człowiek miał jutro deadline, wychodził ze skóry, martwił się, że da rady wszystkiego sprawdzić porządnie przed wysłaniem... Aż tu nagle spływa anioł z nieba i mówi: masz szansę, wstrzymuję bieg czasu, a ty działaj w te dodatkowe trzy dni, nie wliczane do rejestru życia.
Ile razy to się człowiek modlił o takiego anioła albo klął, że niezależnie od terminu wykonania zadania, zabrakło mu dosłownie jednego dnia.

Pracuję nad tekstami, komentarzami i innymi dziełami upapierowionymi i mam z tego kupę radości.

KONIEC DNIA PIĄTEGO - KAWOWEGO

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz