DZIEŃ TRZECI - DZIEŃ ŚWIATOWY
O ile na drugi dzień głodówki lepiej niczego sobie szczególnego nie planować, zwłaszcza spotkań czy wystąpień, o tyle dzień trzeci jest dobry na załatwianie wszystkich spraw. Morfeusz zapadł się pod ziemię, jestem od szóstej na nogach i energicznie ruszam do miasta i do dzieła. Mam jedną ważną prezentację. Od wejścia zagarniam dla siebie butelkę wody mineralnej ze stołu i siadam. Czuję się czysta. Nic mi w ciele nie przeszkadza, a umysł jest wolny od nadmiaru adrenaliny, który zwykle towarzyszy ważnym spotkaniom. Wszystko układa mi się w głowie gładko i spokojnie, jak na fali najczystszej oliwy z oliwek. Prezentacja wychodzi elegancko, jestem zadowolona i zasuwam dalej.
Czasem, gdy jestem zmęczona, wrzucam się w taksówkę i jadę załatwiać sprawy. Tym razem jest mi lekko, ani grama zmęczenia, kupuję bilet całodzienny, bo zamierzam pojeździć po mieście i pozałatwiać wszystkie zalegle sprawy. Jest mi dobrze, bo nic mnie nie denerwuje. Świat jakby sam zapraszał do współpracy: spodziewam się kolejki w urzędzie, a tu nici, jedna osoba, czekam trzy minuty i za mną też nie ma ludzi, więc urzędniczka może mi poświęcić czas, odpowiedzieć na wszystkie pytania i jeszcze doradzić.
Sprawy idą po kolei, jak z płatka.
Wieczorem, w domu, czekają na mnie przewiezione przez Panią Beatę słoiki z konfiturami truskawkowymi. Patrzę na nie z radością: są takie śniadania, albo drugie śniadania albo nawet obiady w domu, kiedy polewam jogurt naturalny tymi konfiturami i letni posiłek wygląda tak, że powinno się go sfotografować do czasopisma kulinarnego. Jak wyjdę z głodówki to właśnie taki będzie na mnie czekał, któregoś dnia.
Zasypiam, znów wcześnie i znów zmęczona: nie wiem czy wskutek głodówki taka szybciej bezenergetyczna czy znów natłok spraw w ciągu dnia dał mi popalić. Ciekawa jestem czy, jak każdego roku w czasie głodówki, przyśni mi się nocą TEN sen...
KONIEC TRZECIEGO DNIA - DNIA ŚWIATOWEGO
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz