piątek, 25 lipca 2014

Granice wyznaczane... no właśnie: czym?

Chciałam zatytułować post "Granice wyznaczane odpornością na chamstwo". Ale powstrzymałam się, ponieważ ten tytuł z góry promuje pewną tezę, a ja właściwie nadal się waham, jakie granice zostały przekroczone. I czy tylko raz, czy dwa razy?
 
Otóż załóżmy, że promotor czyta pracę magisterską swojego seminarzysty. Praca zostawia wiele do życzenia, a seminarzysta ignoruje kolejne korekty. Dlatego promotor, załóżmy, proponuje, aby seminarzysta rozważył zmianę tematu lub zmianę promotora.
 
Na co promotor otrzymuje, załóżmy, taką odpowiedź:
 
"Dziękuję za informacje, jednak nie ma szans bym rozważył nowy temat lub zmianę promotora, powiem wprost może mi Pani dać 3, chcę skończyć te studia i mieć to z głowy, nie sram pieniędzmi, więc mi się nie uśmiecha płacić za przedłużenie sesji (...) (1) pisałem od początku roku tą pracę, poświęciłem wiele czasu, użyłem wiele materiałów, mogę na podstawie tej pracy ewentualnie mój drugi temat użyć, o moralności. Wtedy znika mi cała kwestia prawna. (2) Choć tak jak piszę wyżej, mi zależy by zakończyć te studia, a Pani mi to utrudnia, cały czas, gdzie na innych uczelniach bym nie miał takich problemów. Jak już z Panią zacząłem, to i z Panią skończę tą pracę".
 
Co ma zrobić promotor, gdyby, załóżmy, znalazł się w takiej sytuacji? 
 
(Wyślę ten post do znajmoych, żeby mi odpowiedzili, co oni by zrobili. Jak odpowiedza, to napiszę w następnym poście, co sugerują)
 
Promotor rozważała, załóżmy, trzy opcje:
Po pierwsze: zignorować;
Po drugie: wyrzucić seminarzystę z seminarium;
Po trzecie: napisać wychowawczego maila z żądaniem przeprosin;
Po czwarte: odpisać merytorycznie, zaznaczając jedynie zastrzeżenia co do, hmmm, formy e-maila;
 
Załóżmy, że promotor wybiera czwartą opcję:
 
"Forma Pana e-maila, w szczególności użyte słownictwo, upoważnia mnie do pozostawienia go bez odpowiedzi. Mimo to - odpowiem.
Nie wiem, jak jest na innych uczelniach. Na tej uczelni na ocenę dostateczną trzeba zapracować tak samo, jak na każdą inną ocenę.
Co do zmiany zakresu tematu: usunięcie aspektów prawnych uniemożliwiło by obronę pracy w ramach seminarium z zakresu prawa.
(...) (1)

Jeśli stawianie wymagań dotyczacych jakości pracy nazywa Pan "utrudnianiem zakończenia studiów" przez Pana, to mam wątpliwości, czy jednakowo rozumiemy pojęcie "studiowanie". (...) (1)".
 
Promotor wybrał, jak założyliśmy, tę czwartą opcję, ale, załóżmy, nadal się zastanawia, czy słusznie.
Bo fakt, że seminarzysta przekroczył granice -
 
różne
 
- w tym granice dotyczące sposobu korespondencji pomiędzy semianrzystą, a promotorem lub między jakimikolwiek osobami w podobnej relacji;
- granice taktu;
- granice... no, można sobie dopowiedzieć-
 
to jest jasne.
 
Natomiast promotor waha się, czy, odpowiadając w ten sposob, nie przekroczył granic odporności na chamstwo?

p.s.
Jest jeszcze jedna kwestia.
Promotor ma, załóżmy, kilkunastu seminarzystów.
Właśnie skończyły się, załóżmy, obrony kilkuz nich.
Jest z nich dumny: mimo codzienneych obowiązków, pracy, dzieci, psów, ślubów, pogrzebow i urodzin, wykonali dobrą robotę. Ich prace są pyszne, na wysokim poziomie, ich wypowiedzi na obronach świadczą o tym, że to to są i wyedukowani i mądzrzy ludzie. Duma rozpiera... Czy przypadkiem obowiązkiem promotora (mniejsza o to czy moralnym, zwykło-ludzkim czy innej kategorii) nie jest wywalenie seminarzysty, ktory "nie sra pieniędzmi" na zbity pysk, z seminarium...?

________
(1) usnęłam fragment, który mogłby sugerować, że seminarzysta jest nie tylko osobą prawdziwą, ale nawet zupelnie teoretycznie, możliwą do zidentyfikowania;
(2) seminarium obejmuje tematykę prawną

6 komentarzy:

  1. Najpierw opcja nr3 a potem nr2.

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpierw [opcja 4] (z opcją 2)
    "Jak już z Panią zacząłem, to i z Panią skończę tą pracę" - odpowiedziałbym, że jestem rad, iż dostąpiłem takiego zaszczytu,
    ale nie ma sensu się męczyć i nalegam na zmianę promotora [tu opcja 2] . Dobrze byłoby tutaj wyrazić nadzieję na spełnienie
    oczekiwań zacnego studenta przez jego kolejnego promotora.

    Ewentualnie dopisałbym, że moi seminarzyści, oprócz wymogu wiedzy merytorycznej, mają również wymóg elemantarnej kultury
    osobistej (wrodzonej a w jej braku nabytej). W związku z poprzednim mailem przestał(a) Pan(i) spełniać drugi z wymogów,
    co uniemożliwia naszą dalszą współpracę.

    Można też na koniec maila przypomnieć, że studia nie są obowiązkowe.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem jak to zabrzmi, ale ta sprawa ma szersze społeczne tło. Zajmowałam się kulturą komunikacji także na odcinku pism kierowanych do sądów, np. w odpowiedzi na pozew lub bezpośrednio do sędziów. Napisalam glosę do orzeczenia zajmującego się wykładnią przepisów dotyczących, nazwijmy to, "chamstwa w sądzie".
    W tym zakresie polecam wpis:

    http://sedziowie-czy-herkulesi.blogspot.com/2014/07/granice-cz-2.html

    W szczególności polecam komentarz pod powyższym postem - poważna sprawa, a tymczasem miejscowo można popłakać się ze śmiechu. ...Zanim znów się spoważnieje, kiwając głową nad tematem.

    OdpowiedzUsuń
  4. "Szanowna Pani Doktor,
    Czytając Pani tekst doznałem mocnego szoku.
    Jeśli chodzi o sugerowane odpowiedzi do takiego czysto mam nadzieję hipotetycznego zagadnienia moim skromnym zdaniem; osoba dysponująca tak gargantuicznym brakiem kultury, taktu, do tego brakiem szacunku do nauki, nie rozumiejąca znaczenia "studiowania", zasługuje na uniemożliwienie dokończenia studiów, a być może również na komisję dyscyplinarną.

    Z wyrazami szacunku łączę pozdrowienia
    Aleksander Mazan"

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjaciółko moja droga,,

    Łączy nas wprawdzie do pewnego stopnia los wykładowcy akademickiego, ale po przeczytaniu Twojego postu zazdrość mnie zwyczajna wzięła - u Ciebie to takie przypadki tylko teoretycznie się zdarzają , u mnie to one naprawdę się przytrafiają! Na ale Kraków zobowiązuje..
    W każdym razie, ulegając wrednej stronie mojej osobowości, studentom poza granicami przyzwoitości odpowiadam z reguły mailem ledwo, ledwo w granicach przyzwoitości. Np. tak:

    Szanowny Panie,
    proszę przyjąć wyrazy współczucia w związku ze sprawą srania, problemy z defekacją, jakiejkolwiek natury by nie były, to sprawa nieprzyjemna. Pocieszające jest jedynie, że wśród licznych reklam wyświetlanych w popularnych kanałach telewizyjnych przynajmniej jedna z reguły dotyczy środków na zaparcia, więc na pewno coś Pan dla siebie wybierze. Ponadto, w odróżnieniu od większości osób cierpiących na tą dolegliwość, Pan na pozbyciu problemu dodatkowo się wzbogaci, a to doprawdy stawia Pana w uprzywilejowanej sytuacji.
    Dodatkowo żal mi Pana, że dopiero po kilku latach odkrył Pan smutną pomyłkę - chciał Pan trafić do sklepu z dyplomami, a znalazł się Pan na uczelni wyższej. Widzi Pan, podstawowa różnica leży w regulaminie. W sklepie to klient ma rację, a tymczasem - z bólem serca przychodzi mi to Panu uświadomić! - na uczelni rację ma wykładowca, promotor, dziekan lub rektor. Wszyscy, tylko nie student, nawet taki, któremu się wydaje, że zrobić dyplom z prawa to jak kupić jabola w popegeerowskim sklepie.
    Kończąc, proponuję aby rozważył Pan taką ewentualność, aby zamiast obrażać promotora i własna inteligencję poszedł Pan w ślady już dyplomowanych kolegów i w zwyczajnie uwzględnił moje krytyczne uwagi w swojej rozprawie, wkładając w jej dokończenie to, czego Pan do tej pory włożyć nie chciał - własna ciężką pracę. Gdzie jak gdzie, ale na uczelni wyższej to powinno dać efekty.

    Z nieco wymuszonym poważaniem,
    ...


    Może taki mail niespecjalnie zwiększa szanse danego studenta na obronę a moje/twoje na koniec kłopotów, ale moim zdaniem przywraca granice tam, gdzie istnieć powinny - więc warto.
    Z serdecznymi pozdrowieniami,
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam komentarze, trochę także jeszcze pokorespondowałam i po-e-mailowałam. Cieszę się, bo w zasadzie każdy doradza reakcję - mniej lub bardziej radykalną, a najczęściej stopniowalną, stosowanie do szybkości studenta w łapaniu aluzji, że coś jest nie tak z jego sposobem komunikowania się.

    Spieszę także donieść, jak sprawa potoczyła się dalej. Nie wiem, czy student ów czytał tego bloga, czy nie. W każdym razie mogę zakładać, że jego kolejny list jest inspirowany albo moją odpowiedzią, albo tym co zostało napisane w poście i komentarzach.

    Cytuję:
    "...Chciałbym przeprosić za wcześniejsze maile, które były nacechowane emocjonalnie. Proszę mi napisać kiedy mogę odebrać moją pracę, bym mógł ją w sierpniu poprawić (...) Dziękuję za pomoc i wyrozumiałość".

    Na co odpisałam (pomijam te części listów, ktore dotyczą merytorycznie pracy magisterskiej):

    "W porządku, przyjmuję.
    Szczerze mówiąc wywołał Pan sporą konsternację tym mailem.
    Lepiej niech Pan tak do nikogo nigdy nie pisze, bo mogło by się zdarzyć, że od kogoś by Pan za to dyscyplinarkę dostał. Nb calkiem słusznie - taki język u absolwenta in spe, uczelni, nie przystoi.
    Zamykamy sprawę".

    OdpowiedzUsuń