środa, 23 kwietnia 2014

10 tysięcy przekroczonych Granic


Na liście „rzeczy do zrobienia” miałam od jakichś dziesięciu lat przebiegnięcie Maratonu. To jest lista na całe życie, więc nie spieszyłam się. Nadszedł listopad 2011 r. i okazało się, że nadszedł też czas na bieg. Uznałam, że pora na przygotowania. Był pewien szkopuł: przebiegałam bez zadyszki jakieś 800 metrów…
Pierwsza Granica do przekroczenia: Smocza Piątka w Biegu Sylwestrowym w Krakowie (www.dystans.krakow.pl).
Bieżnia stała się częścią mojego życia. Obejrzałam chyba wszystkie aktualne programy informacyjne (od wieków nie mam telewizji, więc ekran na siłowni był pewnego rodzaju powrotem do przeszłości). Biegałam, pokonując stawiane poprzeczki. Szło powolutku… Pewnego dnia kończyłam pisać dość potworną skargę kasacyjną dla klienta. Obiecałam sobie, że jak ją skończę, to w nagrodę przebiegnę 4 km, choćbym miała paść. Padłam. Ale przebiegłam.
 
Medal pamiątkowy ze Smoczej Piątki to niezwykłe trofeum, bo to dowód na to, że przekroczyłam Granicę. Następne były dwa półmaratony:  Warszawski i Marzanny w Krakowie, dwie niedziele pod rząd. Przed pierwszym z nich, w piątek, szłam na imprezę. Ale bieg tak siedział mi w głowie, balam się, czy przebiegnę, czy się nie poddam, że skoczyłam na siłownię. I zrobiłam po raz pierwszy w życiu 21 kilometrów. Na imprezę przyszłam zmachana jak koń po westernie, ale spokojna. Gotowa do startu.
W kilka miesięcy później: Maraton Warszawski. Dzień przed odbierałam zestaw startowy. Chorągiewki z kolejnymi kilometrami ustawione wzdłuż schodów do biura biegu, jedna obok drugiej. Czterdzieści dwie. Szłam wzdłuż nich uroczyście: jutro będą rozstawione wzdłuż 42 kilometrów i nie będzie już tak łatwo. I pobiegłam.
***
Meta jest na Stadionie Narodowym. Na ostatnich 100 metrach dostaje się skrzydeł.
W korytarzach za metą pomagają odczepić chipy liczące, przyczepione do sznurówek. Wolontariusz uśmiecha się i pokazuje:
- Tam są masażyści
Popatrzyłam na niego jak na Przybysza.
- Wiec Pan co? Ja to powinnam się udać prosto do psychiatry, że pobiegłam - udaję poważny ton.  Jestem szczęśliwa i podsłuchuję ludzi:  

„Pierwszy raz przebiegłem całość”;
„Poprawiłam czas o 20 minut, jest dobrze”;
„Tym razem podbieg do Cytadeli wykonany bez marszu”.

Dociera do mnie, że Maraton to ideał dla pokonywania Granic. Biegnie 10.000 ludzi i nie ma zwykłych trzech czy dziesięciu wygranych. Jest 10.000 osób, które - albo przekroczyły wyznaczone Granice - albo nie.
Wielu tak.
Ja też.
Czas miałam okropny, ale moją Granicą do pokonania było pobiec w Maratonie, dotrzeć do mety. Przekroczyłam ją, a czasem zajmę się następnym razem. To będzie moja następna Granica.




Najważniejsze, to przekraczać granice wewnątrzne.
 

Istotne: coraz więcej osób biega, ale nie wszyscy zwracają uwagę, że tu nie można przeholować z ułańską fantazją. Aby dobrze przekroczyć Granicę, a nie głupio, trzeba zadbać o odpowiedni trening przed każdym biegiem.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Granice wyznaczane wiekiem


Jest wiek, w którym przekraczanie granic jest swobodne, bo człowiek jeszcze nie zna nieśmiałości. I nie wiążą go "dorosłe" zasady savoir-vivru.
Albo już nie zna nieśmiałości, bo już nie musi trzymać się konwenansów.
To jest albo wiek dziecka albo wiek starca. Bardzo młodemu i bardzo staremu albo wolno więcej, albo więcej się wybacza.

Mama opowiedziała mi następującą historię. Dziadkowie zawsze mnie zabierali na przyjęcia urodzinowe znajomych (bo co mieli ze mną zrobić?), głównie artystów: malarzy było wielu, za to żadnego dziecka. Siedziałam cicho, to było oczywiste, że zaraz coś skombinuję, na przykład wycisnę farbę z tubki i będę usiłowała zgarnąć ją pod kanapę. Jak nie kombinowałam, to opowiadałam dowcipy polityczne. To akurat było wesołe, bo dowcipy wtedy były niezłe, a w ustach sześciolatki, dziesięciolatki, dwunastolatki, jeszcze lepiej brzmiały. Znałam je na pamięć i na poczatku nie rozumiałam ani w ząb, co było przyczyną uciechy obecnych.

Któregoś razu, na jednym z takich przyjęć, jako sześcio- czy siedmiolatka zwróciłam się do Pana Ząbkowskiego:
- Znamy się już tak długo, mogę Ci mówić po imieniu?
- Oczywiście! – roześmiał się.

Kilka dobrych lat później, na jakimś wernisażu zwróciłam się do niego grzecznie per „Pan”. A on na to, że śmiechem: 
- Ale my już od dawana jesteśmy na „ty”.
Miałam piętnaście lat i na pewno się zaczerwieniłam :)


Każdy wiek człowieka ma granice, które z łatwością przekracza. 

czwartek, 10 kwietnia 2014

Przekraczanie granic

Zgodnie ze Słownikiem Języka Polskiego (por. www.sjp.pwn,pl), granica to:

linia zamykająca lub oddzielająca pewien określony obszar
linia podziału lub czynniki różnicujące coś
ograniczony zasięg lub miara czegoś dozwolonego
kres możliwości fizycznych lub psychicznych człowieka

Czy przekraczanie granic jest odwagą, czy bezczelnością?
Odpowiem, jak typowy prawnik: "to zależy".

To zależy od tego,
czego granice się przekracza,
w jakim stopniu,
w jaki sposób
i z jakiego powodu.

To jest blog o przekraczaniu granic.